wtorek, 8 kwietnia 2014

Mamopolizm - czyli karmienie piersia

Udalo mi sie! Przetrwalam ciezki poczatek i teraz moge sie cieszyc i rozkoszowac ta chwila, ktora tak uwielbiam i ktora nie chcialabym oddac za zadne skarby swiata! Ten slodki buziaczek wtulony w cyca, malutkie zlozone raczki, ktore coraz czesciej trzymaja mnie za reke, stanik albo koszulke, malusienki nosek, przeslodkie odglosy picia i ciepelko plynace z jej cialka - poprostu wspaniale! Corcia pije, uspokaja sie, zyskuje moja bliskosc, a ja sie delektuje tym momentem ile moge.

I chociaz nie bylo latwo i nie od zaraz takie przyjemne, teraz moge sie tym cieszyc. I wiem, ze nie zawdzieczam tego tylko sobie i swojemu uporowi, ale wspanialej opiece i pomocy ze strony poloznych (niestety ani mamy ani siostry nie mialam na miejscu, ale to tylko i wylacznie z naszej winy ;)) jak i wsparciu Dominika. To wlasnie dzieki tym osobom, stalo sie to wszystko mozliwe.

Wbrew pozorom wcale nie jest to taka latwa sprawa. Zawsze myslalam, ze przyloze bobaska do piersi i dalej jakos poleci... Jakie bylo moje zdziwienie kiedy w ciazy odkrylam cala mase ksiazek na temat! A do tego jeszcze na polskich stronach tyle informacji dotyczacych zakazanego jedzenia! A ze mi sie nie usmiechlo jesc tylko gotowanego kurczaka i marchewki, postanowilam trzymac sie tutejszych zalecen, a mianowicie jesc dalej tak jak sie jadlo bedac w ciazy. Oczywiscie na poczatku wyeliminowalam rzeczy, ktore powoduja gazy (cebula, czosnek, brokuly, kalafior, groch, kapusta) oraz cytrusy. Teraz juz zaczynam wprowadzac cebule i czosnek. Przy tych "najpopularniejszych" alergenach bylam ostrozna - czekolada, jaja kurze, produkty mleczne, orzechy - ale jadlam od poczatku i Antosia nie zareagowala na zaden. No i cieszy mnie to strasznie, bo od czasu ciazy, dzien bez przynajmniej jednej kostki czekolady, jest dniem straconym ;)

Po porodzie za pomoca poloznej Antosia zostala dostawiona do piersi. Kiedy co polecialo - nie wiem, bylam tak zmeczona, ze nic nie czulam, ale przynjamniej moj Kurczaczek przytulony do cyca byl spokojny :) 3 godziny po porodzie, i dwoch posilkach, moglam pojsc pod prysznic. Pozniej spakowalismy sie i pojechalismy do birth care. Tam zostal przydzielony nam pokoj z rodzinnym lozkiem, lazienka i telewizorem (nie wiem po co komu tv w takim momencie, no ale byl). Spedzlismy tam dwie noce i musze sie przyznac, ze nie chcialam wracac do domu! Czulam sie tam tak dobrze, pod dobra opieka - o nic nie musielismy sie martwic. Do tego kazda polozna poswiecila mi tyle czasu ile potrzebowalam, zeby pokazac mi rozne techniki karmienia i wszytsko wytlumaczyc. Czasami nawet po dwa razy ;) Nawet Dominik stal sie ekspertem w tej dziedzinie i mi pomagal jak mogl, czesto nawet zwracal uwage, ze to nie wyglada na najlepsze przylozenie :) Dzieki temu Antosie przykladalam dobrze w sumie od poczatku. Mimo tego minelo troche czasu zanim sie do tego przyzwyczailam. Przy wrazliwych sutkach bardzo pomogla mi masc z lanoliny (nie trzeba jej zmywac przed karmieniem) - polecam :) Poza tym jak najwiecej powietrza, w miare mozliwosci slonca i wlasne mleko.

Niestety nie ominela mnie przygoda z nawalem pokarmu przez co doszlo az do zapalenia. Za pierwszym razem (pod koniec pierszego tygodnia) dostalam w nocy wysokiej goraczki 39°, ktora probowalismy zbic zimnymi okladami i paracetamolem. Miejsce ktore bylo zapalone zrobilo sie bardzo czerwone i gorace. Na drugi dzien pojawila sie u mnie polozna, ktora przepisala mi antybiotyk i dala mnostwo pomocnych rad. Miedzy innymi odradzila mi sciaganie pokarmu, bo powiedziala, ze to wlasnie moze miec najpierw efekt taki, ze produkcja mleka sie zwiekszy, a tego przeciez nie chcemy, a pozniej moze prowadzic do zaniku pokarmu, tego oczywiscie tez nie chcemy. Mowila zebym z zegarkiem w reku przykladala Antosie i to w roznych pozycjach. Dzieci maja najmocniesza sile ciagniecia przy dolnej wardze, a wiec trzeba sie starac, tak przykladac maluszka, zeby wlasnie dolna warga byl w miejscu, ktore jest zapalone (pompka jest to nie mozliwe). A ile to czasami kosztowalo nas akrobacji ;) Poza tym masowanie i wyciskanie pokarmu z tego miejsca. Sprawe ulatwiaja cieple oklady albo prysznic. No i oczywiscie oklady z zimnych lisci kapusty, ktora wczesniej trzeba potluc, tak zeby puscily sok.

Za drugim razem (w trzecim tygodniu) wiedzialam juz co sie swieci, a wiec zareagowalam szybciej, dzieki czemu nie mialam, az tak wysokiej temperatury i wyszlam z tego w ciagu dwoch dni. Zaczelo sie od tego, ze rano przebudzilam sie lezac na brzuchu. Kiedy sie podnioslam cala klatka piersiowa byla obolala. Piers lekko czerwona i twarda, podniesiona temperatura ciala, zmeczenie i oslabienie. Odrazu wskoczylam pod cieply prysznic i zaczelam od masazu. Na poczatku strasznie bolalo, normalnie myslalam ze zemdleje z bolu, ale z pierwszym przepchanym pokarmem zrobilo sie lepiej.

Teraz tylko moge powiedziec, ze bardzo sie ciesze, ze mi sie udalo to wszystko przejsc i moge karmic swojego maluszka :* a pokarmu nie sciagalam do tej pory. Jedziemy caly czas na cycu ;) szkoda mi tylko Dominika, bo wiem, ze czasami to i on mialby ochote nakarmic Mala, ale na to przyjdzie jeszcze czas! Teraz musi sie pogodzic z "mamopolizmem" na rynku ;)

7 komentarzy:

  1. Super, że miałaś taką pomoc ze strony położnych. Mi w szpitalu nawet nikt nie pokazał jak przystawiać synka... Ale też nie stosowałam żadnej restrykcyjnej diety jaką w Polsce zalecają. Olała te wszystkie "mądre" książki, bo doszłam do wniosku, że wszędzie poza Polską mówią żeby jeść normalnie, więc coś musi w tym być :D Kuba ani razu nie zareagował jakoś źle (choć na początku też uważałam na mleko, orzechy, kapustę, czekoladę itd.) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak opieka była bardzo dobra - dlatego tez nawet sie cieszę, ze rodziłam w NZ ;)

      Usuń
  2. mysza,wooooow,znowu to przechodze jak to czytam,ale staram sie juz tym nie zamartwiac,bo widze jak ta mala kruszynka szybko rosnie i jaka jest szczesliwa z Wami,jak sie glosno smieje i pieknie gaworzy,mocno was calujemy i sciskamy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz nie raz to mowilam, ale powiem raz jeszcze - gdyby płacili ludziom za martwienie sie Ty byłabys juz milionerka ;)

      Usuń
  3. ja pamiętam jak po pierwszym porodzie, ciężko mi było nauczyć małego ssać ( chyba zeszło mi całą dobę zanim załapał ),,i piersi miałam na maxa obolałe..przy drugim zaś młody przyssał się do cyca w sekundę po porodzie, jak gdyby nigdy nic....bólu nie czułam żadnego..może dlatego,ze krótką przerwę miałam między jednym a drugim karmieniem :):):)
    z Martyną poszłam na cwaniaka,ze niby taka matka polka..a tu zong..tez ciężko było..choć nie tak jak z Lukim...tylko trwało to znaaaacznie krócej..trochę miałam wyrzuty...jakoś będę musiała się zrekompensować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A tam, ważne ze sie udało! Dzieci wam rosną, buziolki maja zawsze uśmiechnięte, a wiec nie ma co przeżywać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. no tak dzieciaki uśmiechnięte , szczęsliwe...tylko zgroza mnie ogarnia jak pomyślę,że niedługo wejdą w okres dojrzewania :):):):) u Lukasza już widzę pewne symptomy....hehheeheh :):):)

    OdpowiedzUsuń