sobota, 13 grudnia 2014

11 miesiecy

Jejku kolejna miesiecznica za nami! Z malym opoznieniem (zresta jak zawsze :)), ale bedzie krotkie podsumowanie ostatniego miesiaca. Na poczatku moze jeszcze wytlumacze chwilowe milczenie... Jakos ostatnio nie mialam poprostu czasu, zeby cokolwiek napisac, troche brak checi i sily. Chyba potrzebowalam krotkiej przerwy. Poza tym mamy w domu niezly kociol zwiazany z nowym nabytakiem (ale o tym innym razem) no i czekalismy na gosci :) Od srody chata pelna - atak dziadkowy i to przez dluzszy czas. Nawet juz sie dogadalismy, ze w razie czego zawsze mozna spac w ogrodzie pod namiotem ;) narazie zyjemy w modusie "docierania sie". Po pierwszej ustkowej podkowce na lotnisku nie ma sladu i Tosia dokazuje gdzie moze. Juz w pierwszy dzien owinela sobie dziadkow wokol palca...
Ale wracajac do podsumowania... Nasza corcia ma juz 11 miesiecy - przed nami ostatni miesiac z okresu niemowlecego, potem to juz bedzie mala dziewczynka... Antosia rosnie i rozwija sie jak burza. Duzo rozumie, smieje sie i opowiada po swojemu. Probuje nasladowac niektore zwierzatka (piesek, lew). Nauczyla sie pokazywac paluszkiem co chce, widzi czy tez rzeczy o ktore pytamy. W dalszym ciagu lubi ogladac ksiazeczki, coraz czesciej przygladajac sie i wyszukujac szczegoly, ktore pokazuje paluszkiem i o ktorych cos tam opowiada. Coraz czesciej domaga sie naszej uwagi, chce z nami gotowac, sprzatac, wstawiac pranie, odkurzac czy sie wyglupiac. Lapie sie za dlugopis i kartke i chce rysowac.
Chodzi trzymajac nas za raczki, albo pchajac wozek. Potrafi chwile ustac sama. Posilki sprawiaja coraz wieksza frajde. Tosia z checia siada do stolu, je z nami sniadania (wczesniej przewaznie tylko bawila sie jedzeniem) i upomina sie o przekaske kiedy jest glodna. Chetnie probuje rozne rzeczy. Nie pogardzi szyneczka, kielbaska czy tez serkiem wiejskim ;)
Ostatni miesiac byl nie tylko miesiacem nabywania nowych umiejetnosci, ale rowniez rezygnacji z dotychczasowych przyzwyczajen. To w tym miesiacu moje dziecko zrezygnowalo z drugiej drzemki i spi tylko raz w ciagu dnia. Drzemka trwa przewaznie ok dwoch godzin, no chyba ze jestesmy w drodze to wtedy spi zazwyczaj tylko godzinke. Poza tym myszka moja zrezygnowala z popoludniowego karmienia. Z jednej strony troche mi tego szkoda, bo brakuje mi tej "naszej chwili", ale z drugiej strony ciesze sie ze nie musialam jej sama odstawiac i ominely nas wszelkie histerie, ktore zapewne jeszcze przed nami, kiedy to trzeba bedzie odzwyczaic od wieczornego czy tez nocnego cycusiowania...
Coraz wiekszymi kroczkami zblizamy sie do pierwszych urodzin naszej Fasolci. Do tego swieta, goscie, wypady, lato, wiec napewno bedzie nas tutaj mniej, ale obiecuje sobie, wam i mojej myszce, ze bede pisac ;)
Pozdrawiam ;)

środa, 26 listopada 2014

Przygoda z łyżeczką

Dziecko mi rośnie, że aż strach ;) obecnie znajdujemy się na etapie samodzielnego jedzenia łyżeczką. Oczywiście jeszcze nie przy każdym posiłku, ale jak się myszce przypomni, że przecież może sama, to nie ma rady, łyżeczka musi trafić do jej rączki ;) No i muszę powiedzieć, że całkiem nieźle jej to idzie - wielkie brawa słońce! Ale żeby nie było, sprzątanie i kąpiel po takim posiłku są gwarantowane! Dla dowodu wstawiam fotki, wybaczcie za jakość, ale przy tak ruchliwym smyku, ciężko jest zrobić ostre zdjęcie ;)

A no i jeszcze jedna sprawa. Mamy wkoncu kolejne dwa ząbki. I żeby było śmiesznie pojawiły się górne dwójki, a nie jedynki. Czyli na dole są jedyneczki i na górze dwojeczki - mały wampirek ;) Dziąsła są ogólnie napuchniete więc się nie zdziwię, jak kolejne wyjdą, ale zobaczymy. Cieszę się dla Antosi bo będzie mogła więcej gryźć, chociaż z dwoma zabkami też sobie świetnie radziła. W przeciwieństwie do pierwszych ząbków, te wychodzą w miarę łagodnie. Córcia w ciągu dnia jest zadowolona, więcej się tylko slini i przygryza paluszki, a w nocy przebudza się może i częściej, ale jest ok. Czasami wystarczy przytulić, czasami ląduje u nas w łóżku i śpi spokojnie ; ) a my korzystamy z tej chwili i mamy w nosie co myślą inni ;)

piątek, 21 listopada 2014

German play group

Piątkowe popołudnia spędzamy na niemieckiej grupie zabaw. Dwie godzinki zabawy dla Tosi i ploteczek dla mamusi ;) No może trochę mniej czasu dla mamusi, bo przecież trzeba swoje dziecię pilnować, ale zawsze coś. Grupa powstała już parę lat temu, kiedy to teraźniejsze starszaki były jeszcze malutkie, a druga tura nie była jeszcze w planach. Więc jak się domyślacie kobitki znają się już trochę, ale są bardzo sympatyczne i otwarte na nowe znajomości. Także przyjęły nas bardzo miło i z niemałym zdziwieniem, że Polka w Auckland przyszła na niemiecką grupę zabaw...
Obecnie spotykamy się w małej salce, w której poza stolikami i krzesłami nie ma żadnych zabawek, więc przynosimy coś swojego, a dzieci bawią się czym chcą. A i jest jeszcze plac zabaw, na który mamy widok z sali, więc starsze dzieci są prawie cały czas na zewnątrz. Poza zabawą są piosenki, majsterkowanie czy też czytanie bajek.
A czy i u was są podobne zajęcia?

wtorek, 18 listopada 2014

Cytrynowa libacja ;)

Pytacie o cytryny, a więc zaprezentuję co udało nam się z nich zrobić. Dla tych niewtajemniczonych, mamy w ogrodzie duże drzewo cytrynowe, które miało w tym roku niezliczoną ilość owoców ;) zbieraliśmy na raty, rozdawalismy znajomym, w pracy, na play group, a cytryn dalej mamy sporo! Całe szczęście to już ostatki ;)
Tym sposobem w domu pojawiły się dżemy cytrynowe, syropy cytrynowe, różne wypieki, lody cytrynowe, lemon curd, a ostatnio nawet zamroziłam trochę czystego soku w formie na kostki lodowe. Kiedy myszka śpi, my robimy cytrynowe imprezy ;)

niedziela, 16 listopada 2014

Banano-żerca ;)

Tak jak większość dzieci tak i nasza Tosia uwielbia banany - pod każdą postacią! A od niedawna chce trzymać sama całego banana w skórce, a nie tylko odlamany kawałek. Tą część zostawiło dziecko dla mamy ;)

środa, 12 listopada 2014

10 miesięcy

Ach ten mój kochany mały Tosiek; taki słodki urwis mamy, bez którego życia sobie nie wyobrażam - znowu o kolejny miesiac starszy!

Dziesiec miesiecy za nami. I chociaz nie zawsze jest pieknie i kolorowo to i tak jestesmy dumni i szczesliwi. Co wieczor wymieniamy sie roznymi zdjeciami i z duma opowiadamy sobie co nowego udalo nam sie zaobserwowac albo uslyszec od naszej Antosi. Uwielbiamy ja cala! Ten słodki śmiech i uroczy uśmiech, te codzienne dyskusje, śpiewy i tańce :*

Antosia rozgadala sie na calego - stworzyła sobie swój własny język i jak już się rozpędzi to gada jak nakrecona ;) Teraz juz nawet nie boi sie tak obcych (poza mezczyznami z broda, jak taki na nia spojrzy to potrafi w sekunde sie rozplakac!), tylko jak ktos cos do niej powie to potrafi odpowiedziec po swojemu albo sie usmiechnac, ukladajac buzke do boku, jakby sie troszke zawstydzila. A kiedy slyszy, ze ktos sie smieje to ona tez zaczyna :) dzisiaj zaczepiala tak pania na kasie - pani w smiech to i Antosia za nia.

Jak coś chce to mówi "de, de" (daj) zdarza się i "dej". Jak coś pokazuje to mówi "da". Ostatnio machala tacie na pozegnanie i powiedziała "pa pa"! Pieknie wychodzi jej rowniez "tata" chociaz w dalszym ciagu rozklada wyraz na sylaby i slychac bardziej "ta-ta", ale tatus dumny jak nie wiem co, wiec niech mu bedzie ;) "ma-ma" slychac najczesciej w godzinie kryzysu, jak juz nic wiecej nie pomaga, tylko ma byc mama i koniec! Mowi i patrzy sie na dana osobe, wiec wie co mowi i co chce. Zapytana o jakas rzecz nie pokazuje jeszcze paluszkiem, ale patrzy sie w tym kierunku. I tak np na scianie wisi krzyzk i zdjecia malej Antosi, kiedy sie zapytam "gdzie jest Bozia?" Antosia patrzy sie w odpowiednia strone, tak samo jest z jej zdjeciami. W dalszym ciagu uwielbia ksiazeczki, z tym ze teraz sama obraca strony, a wiec musimy dostosowac predkosc opowiadanej historyjki ;)

Poza tym jest wszedzie! Smiga po calym mieszkaniu jak rakieta. Co jej sie przypomni tam idzie i sie bawi. Nauczyla sie otwierac szuflade w lazience i juz robi porzadki. Teraz dobiera sie do komody w sypialni... i szuflad w kuchni, ale te w wiekszosci sa zabezpieczone, wiec czasami sie denerwuje, ze otwiera sie tylko maly kawaleczek i dalej nie moze. Kiedy uslyszy, ze otwieram drzwi wejsciowe odrazu leci w tym kierunku. Uwielbia bawic sie na zewnatrz, zagladac do kwiatkow i ziolek. Lubi chodzic na plac zabaw i wspinac sie po zjezdzalni, zeby na brzuszku zjechac i potem znowu w gore. Gra w pilke i uczy sie z tata wezlow zeglarskich - potem tylko lata za sznurkami ;) Frajde sprawiaja jej zajecia w bibliotece (to na nich nauczyla sie klaskac) oraz zabawa z dziecmi na play group.

No i oczywiscie zabawa wszystkim co nie jest zabawka! Komputery, komorki, pralka, odkurzacz, garnki, lodowka (bardzo lubi do niej zagladac)... To jest tez powod, dlaczego jest nas tutaj mniej, musze miec oczy dookola glowy, a do tego co ja wezme do reki to zaraz Antosia chce to miec. I tak komputera juz nie wyciagam przy niej wogole, no chyba ze trzeba zrobic paznokcie, a wiec szybko sprawdze cos na komorce, ale czasami corcia i tak mnie przylapie i slysze tylko "de, de".

Przy tym wszystkim stala sie troche taka nasza "drama queen" i probuje wymusic duzo placzem. W ktoryms momencie zauwazyla jak to dziala i teraz wystawia cierpliwosc swoich rodzicow na probe

W dalszym ciagu trzy razy dziennie jest mamine mleczko i trzy glowne posilki plus przekaski. Sniadania ida najslabiej, zupka juz lepiej, a najlepiej danie glowne juz na koniec dnia. Miesna dziewczyna mi rosnie i to z zamilowaniem do czerwonego miesa, za rybka nie szaleje, a juz w szczegolnosci nie za lososiem, i za piersia kurczaka (to ma chyba po mnie ;))... Spanie... hmm to jest chyba temat na osobny post. Narazie corcia drzema na przemian, jednego dnia dwa razy, drugiego raz. Wieczory tez nie sa najlatwiejsze, a w nocy dalej mamy ze dwie pobudki, i tylko sprobuj nie dac cyca! Jak dostanie to co chce to w ciagu pieciu minut spi dalej, ale bez jest krzyk.


poniedziałek, 3 listopada 2014

Brokulowe pesto

Dzisiaj będzie od kuchni. Postanowiłam podzielić się z Wami smacznym i prostym przepisem na obiad, a zarazem pokazać mojej myszce co jadła jako maluszek- i to tak, że aż uszy się trzęsą ;) może jako dorosła kobietka przygotuje to danie dla swojej rodzinki?  ;)
Przepis pochodzi z gazety "cuisine".
Składniki:
1 duży brokul
2 ząbki czosnku
1/2 kubka posiekanych migdałów
1/2 kubka startego parmezanu
1 kubek posiekanej natki pietruszki
125 ml oliwy z oliwek
Wykonanie:
Różyczki brokula ugotować w osolonej wodzie, odcedzić i opłukać zimną wodą. Ok 1/2 kubka rozyczek odstawić, a resztę razem z czosnkiem zmiksować. Następnie dodajemy 1/3 kubka migdałów, parmezan, natkę oraz olej i miksujemy do połączenia się składników. Doprawiamy solą oraz świeżo zmielonym pieprzem. Gotowe :)
Dla Tosi robię wersję delikatniejsza, tzn do całej porcji brokulowej dodaję tylko troszeczkę czosnku, i mniej pozostałych składników. Po odlozeniu części dla myszki wrzucam resztę i doprawiam. Podaję z makaronem lub kopytkami. Antosia zjadła nawet z kuskusem ;) można również dodać podsmazony boczek bądź szynkę.
Tym co wypróbują życzę smacznego!
A po smacznym obiadku pomagam mamie podlać kwiatki ;) tylko że jeszcze nie zawsze woda trafia tam gdzie powinna ;*

wtorek, 28 października 2014

Wellington

 Jak juz wczesniej wspomnialam bylismy ostatnio w Wellington. Do wypadu "zmusila" nas wizyta w Polskiej Ambasadzie - matka potrzebuje nowy paszport.

Dla Tosi pierwszy lot samolotem, pierwsze nocowanie w hotelu (co prawda spala juz poza domem, ale byla jeszcze wtedy taka malutka i nieswiadoma tylu rzeczy), pierwsza przejazdzka autobusem oraz tyle czasu spedzonego z tata! Podroz zniosla bardzo dobrze, tylko ze byla tak tym wszystkim podekscytowana, ze zdrzemek nici, a wiec pod sam koniec lotu poprostu padla. A ze poranne ptaszki z nas raczej nie sa, wiec pobudka o 6 rano i wyjazd o 7:15 dal sie troche we znaki ;) cala trojeczka byla zmeczona!

Po tym jak oddalismy walizke w hotelu udalismy sie na obiad. Pierwsze rozeznanie w miescie, pierwsze wrazenia i przepyszna pizza! Potem w kawiarence obok, miodzio kawusia ;) to mi wystarczylo - zakochalam sie! Miasto jest super - troche przypomniajace miasta w Europie. Zjesc taka dobra wloska pizze w Auckland graniczy z cudem! Jezeli chodzi o doznania kulinarne to Wellington napewno jest na pierwszym miejscu (z tego co do tej pory widzialam). Te wszystkie kawiarenki, restauracje, bary a nawet fast foody czy fish and chips sa ze stylowem zrobione. Przerozne stare pawilony, hale czy podziemia sa super wykorzystane, urzadzone i przerobione na wszelkiego typu kafejki czy tez mieszkania. Nie wiem jak Wy, ale ja akurat uwielbiam przeplatanke nowoczesnej elegnacji z vintage ;) sama klasyka jest nudna - jak dla mnie, ale wiadomo o gustach sie nie dyskutuje!

W ciagu tych czterech dni, doznalismy tam czterech por roku ;) w czwartek bylo bardzo przyjemnie, ale wietrznie i juz pod koniec dnia, wiatr zrobil sie bardzo zimny, wiec na tarasie widokowym troche nas wywialo. W piatek przez caly dzien padalo i wialo!! Pierwsza polowe dnia spedzilismy w Polskiej Ambasadzie w bardzo milym towarzystwie. Poza wnioskiem o nowy paszport, zlozylismy wniosek o polski akt urodzenia dla Antosi (beda dwa obywatelstwa :)). Druga polowe dnia spedzilismy w wartym do zobaczenia muzeum Nowej Zelandii. Muzeum jest bardzo ciekawe i duze, nawet nie zdazylismy przejsc przez wszystkie pietra, poza tym na kazdym pietrze znajduje sie kacik malych odkrywcow, gdzie nie tylko dzieci moga sie dowiedziec ciekawych rzeczy poprzez zabawe ;) W drodze do hotelu zrobilismy jeszcze krotki stop w bibliotece, ja z Antosia poszlam na ksiazki dla dzieci i mini plac zabaw, a tatus szukal cos dla siebie. W sobote znowu mieslismy sloneczko, niby super cieplo, ale wiatr byl jednak chlodny i tak nie bylo wiadomo czy sciagnac sweterk czy moze jednak zostawic? Ten dzien spedzilismy glownie na zewnatrz, bylismy na targu artystow i wogrodzie botanicznym. W niedziele mielismy juz czas tylko na sniadanie, a potem w droge na lotnisko. No i prawie spoznilismy sie na lot, bo Kasi pomylily sie godziny ;) tzn bylismy juz po oddaniu bagazy, wiec napewno by nas wolali, ale lekki dreszczyk byl w biegu do bramki ;)

Antosia caly pobyt spedzila w plecaczku. Nie bralismy wozka, bo troche sie obawialismy w jakim stanie go dostaniemy. A ze to byly tylko cztery dni, to bylo dobrze. Antosi sie raczej podobalo, bo byla prawie caly czas przy mamusi :) po powrocie w poniedzialek caly czas za mna chodzila i chciala na raczki ;) robilismy co jakis czas przerwy na rozprostowanie kosci na roznych placach zabaw. Najwiekszym minusem bylo tylko to, ze w tych wszystkich kawiarenkach i restauracjach nie bylo krzesel dla dzieci! Pod tym wzgledem Auckland jest o wiele lepiej przystosowane do rodzin z maluchami. A ze stolowalismy sie poza hotelem to troche mnie to denerwowalo... Wogole w centrum miasta malo widzialo sie matek z dziecmi... Jestem ciekawa jak to wyglada w innych dzielnicach.

Jeszcze tylko krotko co do spania oraz nocnego zasypiania. Latwo nie bylo, bo wiadomo nowe miejsce. W ciagu dnia drzemki byly o bardzo roznych porach i zazwyczaj krotkie. Antosia do calkowitego wyladowania baterii probowala wszystko ogladac i dopiero jak juz naprawde byla zmeczona zasypiala, niekiedy z placzem :( wieczory mimo utrzymania naszego rytualu, rowiez sie przeciagaly. Ale mimo ze moze nie brzmi to jakos najlepiej, wcale nie bylo zle :)







środa, 22 października 2014

Myjemy okna ;)

Tak wiem, miało być o Wellington, a ja znowu o czymś innym - wybaczcie :) ale jesteśmy bardzo zajęte ;) jak widać myjemy okna, Tosia pomaga mamie jak może i sprawdza jakość wykonanej pracy. Oj łatwo to ja nie mam ;)
Oczywiście staram się wykonywać takie czynności jak moja myszka śpi, ale dzisiaj jakoś nie zdążyłam zrobić całości, więc córcia wylądowała w wózku z gruszka. Inaczej wdrapywalaby się na świeżo wymyte okna. Już tak kiedyś było. Mama ze szmatką poleruje a córcia za nią rączkami po szybie ;)

wtorek, 21 października 2014

Nie może być lepiej ;)

Takimi słowami podsumowała położna nasze spotkanie :) a matka dumna z głową w chmurach chodziła przez cały dzień, ba nawet tydzień, bo już tyle czasu minęło od tego spotkania, a ja z chęcią do tego wracam ;) Antosia została obejrzana, zbadana, zmierzona i zwazona. Mamy 8,3 kg i 72 cm szczęścia! 

A dzisiaj to nasze największe szczęście wkoncu samo usiadło :) może się to komuś wyda śmieszne, ale mimo tego, że nasza panna raczkuje i wstaje to do tej pory sama nie siadala. Dzisiaj udało się jej to dwa razy i mam nadzieje, że jutro jeszcze będzie pamiętać jak to idzie ;)

Ostatni weekend spędziliśmy w Wellington, było bardzo fajnie, ale jak to bywa po dobrym urlopie trzeba się wyspać ;) my już doszliśmy do siebie, ale Antosia jeszcze odsypia. Jutro postaram się napisać coś więcej i wstawić parę fotek. A dzisiaj tylko z samolotu (pierwszy lot ;))

sobota, 11 października 2014

9 miesiecy

Coraz wiekszymi kroczkami zblizamy sie do roczku naszej malej kruszynki - jeszcze tylko trzy miesiace. I skoro te pierwsze dziewiec miesiecy tak szybko zlecialy, to te pozostale trzy zleca jeszcze szybciej... Najpierw dziewiec miesiacy w brzuszku, a teraz kolejne dziewiec po tej stronie. Rok temu zawziecie cykalam zdjecia rosnacemu brzuszkowi, ktory juz byl calkiem niezle widoczny, a teraz fotografuje moja mala modelke ;)

Ostatni miesiac byl miesiacem doskonalenia swoich umiejetnosci. Raczkowanie zostalo opanowane do perfekcji, teraz tylko nabieramy coraz wiecej predkosci. Corcia w mgnieniu oka przemieszcza sie z jednego kata pokoju do drugiego, ba spaceruje nawet po calym mieszkaniu. Juz nie raz znalazlam dziecko bawiace sie w pralni owocami i warzywami, wchodzace w lazience do kabniny od prysznica, probujace wspinac sie na deske od prasowania czy tez rozwalajace rzeczy w swojej szafie... Jezeli przez jakis czas jest cisza oznacza to, ze Antosia wlasnie znalazla cos ciekawego do zabawy, co akurat nie zawsze jest do tego przeznaczone.
Poza tym podciaganie sie na wszystkich mozliwych rzeczach, nawet na tych mniej stabilnych oraz stanie. Stac potrafi naprawde dlugo, a przy tym sobie spiewa, mowi, albo sie czyms bawi. Potrafi rowniez przejsc wokol stolika albo ze stolika na stolek, ktory stoi obok. A no i nauczyla sie klekac, tzn. nie wola juz o pomoc, bo nie umie zejsc z pozycji stojacej, tylko szybciutko na kolanka i dalej raczkuje w inne miejsce.
Ostatnim hitem jest rowniez zabawa polegajca na zrzucaniu zabawek, butelki czy tez jedzenia z krzeselka i zagladaniu za nimi. Wyglada rowniez z wielkim zaciekawieniem ze swojego wozka, co czasami naprawde smiesznie wyglada ;)
Coraz wiecej rozumie, a kiedy mama mowi "nu-nu" pomacha raczka, czasami rowniez wystawi paluszek. Przecudownie tanczy ;) kiedy spiewamy piosenki, zaczyna machac raczkami, tak jakby robila ze mna gesty :), a kiedy przychodzi czas na kolysanke zaczyna nucic, tak jakby spiewala ze mna :)
Antosia je coraz lepiej, z checia probuje nowe rzeczy, a kiedy widzi mnie jak jem podchodzi, zeby sprobowac co ja tam mam. Jak ma dobry humor i jest glodna to zje wszystko, nie ma rzeczy ktorych nie lubi - narazie. Mleko dostaje trzy razy w ciagu dnia i tak mniej wiecej dwa razy w nocy, to zalezy od tego jak spi. W ubieglym miesiacu zrezygnowalysmy z jednej drzemki. Antosia spi zazwyczaj dwa razy w ciagu dnia, ale zdaza sie rowniez, ze tylko raz. Jeszcze nam sie to tak do konca nie unormowalo, ale zobaczymy co przyniesie czas. Na nowo pojawil sie problem z zasypianiem, tylko ze teraz to wina wstawania... Kiedy tylko polozymy Antosie do lozeczka, ona odrazu wstaje, co ja bardziej rozbudza, nie potrafi sie wyciszyc. Najszybciej idzie oczywiscie przy cycu, staram sie wtedy odciagnac ja w odpowiednim momencie i jeszcze tak na wpol przytomna odlozyc do lozeczka, ale nie zawsze dziala i po chwili dziecko rozbawione, rozspiewane stoi i czeka az ktos do niej zajrzy. Czasami zajmie nam to 1,5 godz! Az wkoncu wymeczona zasypia prawie na rekach... A latwo nie jest, bo niunka juz troche wazy i plecy niestety bola :( Ten sam teatr mam w ciagu dnia, wiec po poludniu staram sie wychodzic na spacer, bo wozku nie ma problemu.

Nasz orientacyjny plan dnia:
6:00-6:30 pobudka na mleko, dalsze spanie
7:00-8:00 pobudka (w zaleznosci od tego kiedy tata wstanie ;))
8:00 sniadanie
9:00-9:30 drzemka od 40 minut do 1,5 godz; w zaleznosci od tego o ktorej zasnie i jak dlugo spi, mamy albo nie mamy czas na drugie sniadanie
12:00 lunch, zazwyczaj zupka, potem mleko
14:00 przekaska (owoce, warzywa, kanapka)
14:30 drzemka, max 1 godz
15:30 podwieczorek
17:30 kolacja
18:00-18:30 zabawa z tata, przygotowanie do spania, mleko
19:00 spanie
22:00 mleko
01:00-02:00 mleko

Wiadomosc dla przestraszonych babc: dziecko nie jest glodne, je jak chce i to ze napisalam tam godziny, nie oznacza to, ze nie ma jeszcze jakis owocowych przekasek w miedzy czasie. To jest tylko przykladowy plan, tak dla orientacji ;)