niedziela, 25 sierpnia 2013

Baby show Auckland 2013

'W ten weekend odbyły sie juz przez dłuższy czas przeze mnie oczekiwane targi dziecięce. Impreza trwała trzy dni, a wstęp kosztował 17 NZD. Jak tylko zobaczyłam pierwsza reklamę zapowiadającą te targi, wiedziałam ze na nie pójdę. Nie wyobrażam sobie przepuszczenie takiej imprezy wlasnie teraz :) a do tego, ze juz od dwóch tygodni wiemy co będzie. 

A dlaczego tak mi na tym zależało? No bo chciałam zobaczyć, co w "nowozelandzkiej" trawie piszczy. Tutejszy rynek różni sie od tego europejskiego, więc chciałam mieć takowy przegląd, co i jak. Oczywiscie szperam i szukam juz od jakiegoś czasu na internecie, ale zakupy na żywo - to jest to co uwielbiam najbardziej. I pewnie sobie myślicie dlaczego tez sie nie wybiorę gdzieś do centrum? No bo po pierwsze jeszcze nie odzyskalismy samochodu, a jeździć autobusem po Auckland nie jest takie fajne. Po drugie miasto jest bardzo rozbudowane i często jest tak, ze trzeba jeździć w rożne dzielnice, zeby pójść do danego sklepu. No i przede wszystkim trzeba wiedzieć do jakiego sklepu chce sie pójść ;)

I tak w sobotę nadszedł ten dzień. Zaraz po śniadaniu wybraliśmy sie na rowerkach w stronę hali targowej. Oczywiscie tak jak sie spodziewaliśmy, nie było żadnych parkingów na rowery, więc musieliśmy poszukać porządnej barierki i tam pozostawić nasze bryczki. 
A w środku? Masa rożnych stoisk z przeroznymi rzeczami dla noworodków, maluszkow i przedszkolaków! Oczywiscie wszystko - zdaniem producentow - niezbędne. Normalnie nie wiedziałam gdzie nosa wsadzić. A ze wiedziałam, ze tak będzie przygotowalam sobie wcześniej plan z firmami, które mnie najbardziej interesują. Tak sprytnie, ALE wyobraźcie sobie, ze może juz po 15 minutach gdzieś ten swój master plan zgubilam :( no nic obylismy sie i bez tego.

Kiedyś tam zrobiłam sie glodna, więc uderzylismy na stołówkę. I chyba nie muszę mówić jak byłam zawiedziona, kiedy sie okazało, ze pomimo targów dziecięcych jedzenie było wprost do bani... Z tego marnego bufetu zdecydowałam sie na ostatni kawałek pizzy, która na szczescie była dobra i ciepła ;). Jeżeli chodzi o napoje to wybór był taki: kawa, cola, fanta, jakaś orenzada gazowana i woda... Po prostu super zestaw dla kobiet w ciazy, a bylo ich tam mnostwo Dominik jeszcze tylu naraz nie widzial ;) i dzieci. A ja miałam taka ochotę na jakiś świeżo wyciskany soczek...

Mimo wszystko wypad uważam za udany. Byliśmy do samego końca, czyli do 17. Udało sie nam tez co nieco kupić, chociaż muszę powiedziec, ze gdyby nie rowery to byśmy sie i na wiecej skusili. W porównaniu z cenami sklepowymi niektóre firmy miały naprawdę dobre oferty. Poza tym nazbieralismy stos makulatury, pare kuponów a z firmy hotmilk dostałam nawet slipy za darmo :) Dla Fasolki kupiliśmy koszulki, spodenki z wełny merinowskiej, pieluchy reczniczki do mycia bawelniane, zawijak i paczkę pieluch do szpitala ;)

A tak to mniej wiecej wyglada





6 komentarzy:

  1. a te majtuchy czarne to tez dla fasolki? buziole

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie to coś dla mamy, która pomału ma problem ze swoją rozmiarowka sprzed ciazy....

      Usuń
  2. hehheeh...Kasiu muszę wziąć z Ciebie przykład i zacząć robić plan zakupów...:):)
    fajnie to wszystko opisujesz...buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za pochwałę :* bardzo motywuje! A co do tej drugiej sprawy to nie wiem czy jestem aż tak dobrym przykładem.... Lista napewno sie przydaje, pod warunkiem, ze sie jej nie zgubi!!

      Usuń
  3. No dziś poszliśmy Twoim śladem i z listą ruszyliśmy na centrum handlowe..i muszę nas pochwalić- wszystko szło pięknie- lista zakupiona :):):) no może potem nas trochę poniosło i drugie tyle zakupiliśmy poza planem..ale można nam wybaczyć..wszak zakupy były w Ikei :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko Ikea... Jak ja wam zazdroszczę!! I wcale sie nie dziwie, ze kupiliscie wiecej, bo ja w Ikei tez zawsze szalalam ;)

      Usuń