piątek, 16 sierpnia 2013

Oczekiwane dwie kreseczki

Na ten moment czekaliśmy juz od pewnego czasu. Chociaż podjecie decyzji o założeniu rodziny nie należy do najłatwiejszych, bo zawsze sie znajdzie jakieś ALE, to jednogłośnie stwierdziliśmy, ze chcemy zostać rodzicami. I tak oczywiscie w najmniej oczekiwanej chwili nadszedł ten moment, kiedy to stwierdziłam, ze coś sie ze mną dzieje... Najpierw myślałam, że tak reaguje na stres związany z nasza niewyjasniona sytuacja pobytu w Nowej Zelandii, a pózniej, ze zlapalam jakiegoś wirusa. Aż w końcu któregoś dnia zrobiłam test. 

Kiedy zobaczyłam dwie kreseczki bardzo sie ucieszyłam i chciałam odrazu dzwonić do Dominika, ale postanowiłam poczekać do jego powrotu z pracy. Niestety tak do końca nie udało mi sie zachować owej sprawy w tajemnicy i Dominik domyslil sie wcześniej co jest grane. Ba nawet zanim jeszcze zobaczył te dwie kreseczki, zdazyl sie komuś pochwalić, że zostanie tatusiem!! A ja nie ukrywam, ze dostało mu sie za to po głowie ;)

Pierwsza reakcja - ogromna radość, nastepnie zaczęłam sie zastanawiać nad tym co teraz będzie. Dominik od początku był dobrej myśli, a ja hmm, trochę sie martwilam... No bo nie miałam jeszcze wizy, ubezpieczenie zdrowotne tylko turystyczne, które co prawda kryje koszty podstawowych badań ciazowych, ale nigdy do końca nie wiadomo co sie jakiemuś urzędnikowi nie spodoba... A Dominik dopiero co zaczął nowa prace, czyli najpierw miał przed sobą okres próbny. Do tego nachodziły mnie jeszcze pytania typu, czy sobie damy radę z takim maluszkiem sami? Z dala od rodziny, przyjaciół?? No i to nasze niezdecydowanie co do samego pobytu tutaj. Poprostu my sami jeszcze nie wiemy, czy chcemy zostać czy może jednak wrócić do Europy? 

Teraz jednak, kiedy większość spraw sie wyjaśniło, zniknęły moje obawy :) jestem szczęśliwa!! I bardzo sie cieszę, ze oczekujemy dzidziusia właśnie teraz. Stałoby sie to wcześniej, może nawet zostalibysmy w Europie. Nie przyjechalibysmy do Auckland, nie zobaczylibysmy tego wspaniałego kraju, nie poznalibysmy tych wszystkich ludzi, innej kultury, a ja dalej nie uczylabym sie angielskiego ;) a tak Nasza Fasolka ma możliwość przeżyć to wszystko z nami, a jeżeli będziemy konsekwentni to może i będzie mówić trzema językami :D pozyjemy - zobaczymy. A jeżeli zdecydujemy sie wrócić, to przecież w trójkę tez można.

12 komentarzy:

  1. hehehehe - pamiętam jak miałam podobne obawy i przemyślenia :):)
    trzymamy kciuki i kibicujemy na blogu i googlach :):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach my kobiety i te nasze wieczne zmartwienia.... Dziękuje za kciuki napewno sie przydadzą!! Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu ja też różnie myślę ale jak trzeba będzie to polecę chociażby na miotle ha ha ha nie martw się będzie dobrze
    Trzymamy kciuki buziaczki dla całej trójki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zuza ze Ty sie martwisz to ja wiem - wszyscy wiemy ;) Jakby za to płacili to wy bylibyście juz milionerami ;) dzięki za kciuki!!

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. no, a już myślałam,ze moich komentsów nie dodaje:):)hehehehe
    Pamiętam jak mdłości ciążowe zgoniłam na lot samolotowy :):)
    Tak czułam,ze Fasoleczka to będzie baby girl :):):) -no chyba, że się przyrząd do sikania gdzieś ukrył :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieje, ze nic sie ukrylo, bo pomału wpadam w szał zakupowy :D

      Usuń
  8. Ale mi sie tu balagan zrobił z tymi komentarzami :) wszystko dodaje tylko najpierw musiałam je potwierdzić, ale teraz juz jest ustawione tak normalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. szał zakupowy?...skąd ja to znam...dodam,ze u mnie nie mija od jakiś 8 lat :):):) no i fakt, przy baby girl można poszaleć razy dwa :):) tylko budżet domowy lekko nadszarpnięty,ale co tam :):):)

    OdpowiedzUsuń