Nawet nie przypuszczałam, ze bede sie tak denerwować przed tym szczepieniem. Byłam świadoma tego, ze dzieci płaczą i niczego innego nie oczekiwałam od Antosi, ale bałam sie tego co będzie pózniej, jak długo będzie ja to bolec i czy nie wystąpi jakaś reakcja alergiczna. Na szczęście alergii żadnej nie było, a Antosia bardziej płakała u lekarza jak ja trzeba było rozebrać do badania. Akurat wtedy tak mocno i dobrze spała, że sie denerwowała, ze ja ruszam i budze! No nic po badaniu znowu odpadła, a na szczepienie to juz nie mogłam jej obudzić. Razem z pielęgniarka próbowałyśmy cos zrobic, zeby nasza śpiąca królewna otworzyła oczy, ale ona poprostu nie miała najmniejszej ochoty. Po pewnym czasie na pół spiaco Antosia została ukuta. Najpierw w jedno udo, krótki krzyk, szybka zmiana stron i drugi zastrzyk. Znowu krzyk, ale równie krótki, nawet cyc nie był potrzebny, tylko szybko ululac i dalej kima ;-)
Po tym zabiegu dziecko przespalo mi pół dnia, od 12 do 18, z przerwa na karmienie. Dopiero pózniej zrobiła sie marudna. Chciała byc tylko na raczkach, najlepiej u mamy i to w pozycji pionowej. Inaczej było jej źle i tak biedna stękała i kwiliła, ze az serce sie krajalo :-( mój biedny kurczaczek!! A ze ręce bolały ok 20 tatuś zapakował mała do plecaka i poszliśmy na spacer. Po powrocie usnęła mi na rękach i spała grzecznie i spokojnie do 3. Potem karmienie, kupcia, trochę uśmiechów i spanie do rana :-).