środa, 18 grudnia 2013

Coraz bliżej święta :)

Cóż za szalony miesiąc! Najpierw był maraton prania i prasowania rzeczy naszego maleństwa, pózniej szybki ale intensywny epizod urodzinowy, a teraz przygotowania do świąt. Dni mijają na pełnych obrotach, a wieczorami padam i juz nie mam siły zeby cos napisać. Ale postanowiłam, ze chociaż jeszcze jeden post przed Wigilia musi byc :)


I tak wczoraj minal nam 38. tydzien ciazy... Czas leci nieublaganie, jeszcze tylko dwa tygodnie do planowego rozwiazania. Z jednej strony bardzo sie ciesze, bo juz nie moge sie doczekac kiedy bede mogla przytulic mojego Kurczaczka, a z drugiej strony zaczynam sie bac... Stresuje mnie ta wielka niewiadoma - co, gdzie, kiedy i jak?? Czy uda mi sie naturalnie urodzic? Ile godzin bedzie to wszystko trwac? No i czy z malutka bedzie wszystko wporzadku?
Cale szczescie Dominik mysli bardziej pozytywnie i caly czas podnosi mnie na duchu :) Jego najwiekszym zmartwieniem jest torba do szpitala - czy oby napewno juz wszystko spakowane; uwzgledniajac batoniki i napoje energetyczne w razie gdyby dopadl go glod ;)

Ostatnio udalo nam sie zwiedzic szpital w ktorym bede rodzic. Widzielismy sale porodowa, pokoj do ktorego zostaje sie przeniesionym po porodzie, lazienki, kuchnie i jadalnie. Jezeli chodzi o standard to jest troche nizszy niz w Niemczech (niestety nie wiem jak teraz wygladaja porodowki w Polsce), ale wszystko co potrzebne jest na miejscu. Przede wszystkim w miare podobala mi sie atmosfera, bo jest jakos tak bardziej domowo - nie tak bialo sterylnie i nie smierdzi tak na szpital ;) a zreszta nie powinnam spedzic tam zbyt wiele czasu. W NZ jest tak, ze swiezo upieczona mama moze sama zadecydowac (jezeli nie ma zadnych komplikacji) czy po porodzie chce zostac w szpitalu - gdzie najczesciej zostaje sie umieszczonym w sali dwu- lub trzyosobowej, wrocic jak najszybciej do domu, albo przeniesc sie do tzw. Birthing Centre. Ja wybralam opcje numer 3 :) a dlaczego? No bo dostane swoj pokoj z lozkiem dwuosobowym, a to oznacza rowniez, ze tatek moze z nami zostac przez caly czas. Nie ma tam lekarzy, ale sa polozne i panie laktacyjne, ktore zawsze sluza pomoca i asystuja przy pierwszych czynnosciach z maluszkiem - kapiel, ubieranie, przebieranie itd. Posilki sa podawane wtedy kiedy mamy na to ochote (dla taty za drobna doplata), a nie tak jak w szpitalu. Poza tym jest rowniez kuchnia, gdzie mozna sobie nawet samemu cos przyrzadzic. Ja pewnie nie bede miala glowy do gotowania, ale Dominik zawsze moze zrobic jakas mala przekaske. Wedlug mojej poloznej i opinii znajomych jest to najlepsza opcja. Oczywiscie moze sie zdazyc, ze akurat nie bedzie miejsca i ze bede musiala pierwsza dobe zostac w szpitalu, ale zdaza sie to niby rzadko.

Podczas ostatniej wizyty u poloznej, na ktora wybralismy sie we dwojke, omawialismy plan rodzenia. Mowilismy miedzy innymi o srodkach znieczulajacych (w razie czego wybralam gaz, ale jezeli trzeba bedzie cos mocniejszego to tez nie mam nic przeciwko), pozycjach porodu, o porodzie w wodzie - taka opcje rowniez biore pod uwage, oraz o calym przebiegu porodu - czyli kto bedzie z nami na sali, rola poloznej i wrazie jakichkolwiek komplikacji kto bedzie wezwany. Dowiedzielismy sie rowniez, ze w NZ nie nacinaja ani nie robia lewatywy.

Wczoraj mialam ostatnie zajecia yogi, nastepne odbywaja sie dopero 8.01. ale mam nadzieje, ze do tego czasu bedziemy juz w trojke :) a co robie calymi dniami? A wiec kochana coreczko (mam nadzieje, ze kiedys to przeczyta i zobaczy jak zesmy sie napracowaly w tym ostatnim miesiacu) najpierw bylo szykowanie Twoich rzeczy, jak i rowniez pranie naszej koldry i narzuty na lozko. Jak to mowi Dominik, gniazdko jest juz swiezutkie, pachnace i czeka na nowego wspolokatora :)
Uszylam pare pierdolek na swieta, torebke dla corci znajomych, bo tak jak ja, ona tez grudniaczek i to nawet z tego samego dnia :) - niestety zapomnialam zrobic zdjecia - upieklam pierwszego w swoim zyciu torta, zrobilam twarog wlasnej produkcji, ktory sie udal! Takze pierwsza tura pierogow ruskich jest juz zamrozona. Zakwasilam buraczki na barszczyk i upieklam mnostwo ciasteczek swiatecznych :) Dominik tylko chodzi i mowi zebym sie polozyla, zebym dala dziecku odpoczac, ale ja nie chce. To, ze mam zajecie, pomaga mi sie zrelaksowac i nie myslec za duzo o tym co bedzie. Nawet polozna mowila, ze w pierwszej fazie porodu (oczywiscie jezeli nie dopadnie mnie w nocy) najlepiej jest piec ciasto, bo wtedy czlowiek skupia sie nad czyms innym :)

A jak sie czujemy? W sumie dobrze. Do kibelka latam juz bardzo czesto, co widac po zuzytym papierze haha. Cale szczescie w nocy wstaje tylko raz. Spie dalej dobrze, bez wiekszych problemow. Czasami zdretwieje mi reka albo biodro i musze zmienic bok, ale tez daje rade. Od trzech dni towarzysza mi bole, przypominajace te menstruacyjne, a jak za duzo chodze boli mnie w pachwinach. Do tego przy takich upalach puchna mi stopy, a w szczegolnisci prawa. No i mam wielka ochote na czekoladowe przekaski i lody! 
Krótka foto-relacja:












8 komentarzy:

  1. 2 tygodnie miną w mig.. ah jak ten czas leci, ja byłabym przerażona. Fajnie, że poznałaś szpital i otoczenie wiesz czego można się spodziewać :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego tez staram sie o tym wszystkim nie myslec i poki jeszcze jest czas, wszystko dokonczyc.

      Usuń
  2. mala,zwolnij.... nie stresuj sie tak,bo po Twoich fotkach widac,ze bardzo przezywasz,stresujesz sie,ale pamietaj bedzie wszystko dobrze i mysl,ze wszystkie kobitki to przechodza,jak tak bedziesz sie stresowac,to "nakarmisz" wszystkich na tej wyspie,pamietaj czekamy wszyscy razem,kochamy Cie i bedzie dobrze;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak tu sie nie denerwowac jak sie ma taka publike? ;)

      Usuń
  3. Kasiu, osobiście polecam gaz- korzystałam dwukrotnie..( no i znieczulenie w kręgosłup jeśli gaz nie pomoże :):)
    bardzo dobrze,ze jesteś busy , szczególnie zalecana w trakcie porodu...ponoć pozycja pionowa przyspiesza akcję porodową..:):)
    imponujący zbiór zapasów świątecznych :):):)no i narobiłaś mi ochoty na pierogi :)..buziaki :):)
    p.s. Dominikowi spakuj drugą torbę :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no to wpadaj na pierogi!! Co do gazu to Dominik sie smial, ze on tez poprosi o cos takiego ;) nasze rzeczy sa w jednej torbie, takiej sporowej, a mala ma juz swoja :D normalnie czuje sie tak jak bysmy wyjezdzali gdzies na weekend - cala trojka :)

      Usuń
  4. U nas w wieelu kwestiach jest podobnie:) łącznie z szybko znikającym papierem:)) Różni się tylko głównie pogoda;) i pierogów nie robiłam, za to masę pierniczków:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach przy tych ciasteczkach to sie troche nameczylam, bo jest tak goraco, ze ciasto pomimo tego, ze najpierw bylo w lodowce i tak szybko sie ocieplalo i robilo klejace... Ciezko bylo cos wykroic ;)

    OdpowiedzUsuń