Zapakowalismy myszkę do samochodu i ruszyliśmy w drogę:
Najpierw spacer po plazy, zeby dojść na ustawiona miejscówkę, a pozniej relaksik :-)
W drodze powrotnej mieliśmy mała przygodę. W pewnym miejscu plaża jest podzielona tak jakby takim strumyczkiem, ktory w zależności od stanu wody (przypływ, odpływ) moze stać sie nawet i rzeka. Zeby dostać sie na druga stronę trzeba naturalnie zanurzyć nogi i przejść najzwyczajniej w świecie. Tak zrobiliśmy w jedna stronę i sie udało, a wracając zagadani, nie popatrzylismy jak wogole wyglada sytuacja tylko weszliśmy do rzeczki (poziom wody no moze tak do połowy łydek)... Zdążyłam zrobic dwa kroki i nagle buch!!! Przyszła fala a z nia tyle wody, ze podeszła prawie pod moje dupsko ;-) ja oczywiscie w krzyk, bo woda zimna poza tym zrobił sie mocniejszy prąd, a ja w plecaczku mam moja myszkę, która najzwyczajniej w świecie słysząc mamy krzyk była uśmiechnięta od ucha do ucha :-) no nic zdarza sie, nauczka na kolejny raz!
Jejku jaka ona jest słodka! No nie mogę się napatrzeć! :) Przygoda niezła! Dobrze, że mała się uśmiechnęła, a nie przestraszyła ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, a jak zimno pozniej bylo ;)
UsuńNooooo. ..środek zimy a nasza myszka leży na plaży i książeczkę czyta...dzieciaki uważajcie na wszelkie niespodzianki...buziaczki
OdpowiedzUsuńTo nie ksiazeczka tylko torebka na pieluchy - w sowy, wiec Tosia zafascynowana :)
Usuń